CORRECTAR LA LETRA

Letra : Bez izolacji

Znów nie podnoszę rolet, w domu brak zasięgu
Odizolowany, dzień cały siedzę po ciemku
Ciekawi mnie co u mamy, dzwoni siostra, nie odbieram
Dzwoni Sławci, dzwoni Łucznik, chcę ukryć, że umieram
Martwię się o zdrowie babci, to nie mojej, co mnie dziwi
Wielu nie zrobiło tyle, kiedy jeszcze żyli
W najzimniejszym mieście świata będę miał dla ciebie ciepło
Tak, by przez powłokę nigdy co złe nie przeciekło
Nocy pół będę pisał i zapewne dnia połówkę
Światło mi dogryza, rzucam ręcznik na żarówkę
Słucham Anubisa, sam w odosobnieniu
Napisałem „Izolatkę” przy nim, jak byłem w podziemiu
Przejrzałem jasnowidza, choć nie doszło do spotkania
Chyba każdy smutek widział w okolicach Kołłątaja
Tysiąc myśli na minutę, najszczerszą zapisałem
Tak zjebaną mam naturę, wszędzie czuję się ciężarem
Nie chcesz wiedzieć co myślałem, schiza już w dzieciństwie
Urodziłem się by pisać o krzywdzie w jej towarzystwie
Bez izolacji dzisiaj, bo już idzie po mnie wczoraj
Może spadnie ciężar z krzyża, gdybym się odizolował

Jak chwytał będziesz płytę nie dotykaj instalacji
To pierdolony niewypał, na kablach bez izolacji
Te kurwy nie miały racji, nie dane im dotknąć
I nie chodzi mi o kable, a o jebaną samotność
Ból, smutek, cierpienie i radość
Chcę żyć po swojemu, a nie jak oni każą
Ból, smutek, cierpienie i radość
Po co nam te kwiaty jak rozbity jest wazon