CORRECT LYRICS

Lyrics : Czy wybaczy Bóg

Czy wybaczy kiedyś Bóg?
Nam te kłamstwa z naszych ust
Milion niespełnionych słów
Nasze plany, te na już
I te plany, co są już
Dawno z terminem ważności
Choć nie miały się nam psuć

Czy wybaczy kiedyś Bóg?
Tamte zdrady, tamten ból
Gdy świat był u naszych stóp
Czasem boi się coś czuć
Czasem lustro, to mój wróg
Czasem uderz we mnie mocniej
Bo ja testuję swój próg

Co mnie tak boli, że nie mogę znowu wydusić tych słów?
Się czuję po przejściach, jak Luwr
Bez sensu to w chuj (bez sensu to w chuj)
I znów się rozliczam
Jakbym działalność prowadził wraz z bólem
A muzą naruchał już milion przypałów
A podobno, to nie rucha się tu na fakturę
Kocham ten ból, jak Cohen Mariannę
Kocham ten ból, jak normalni ludzie
Jak Cię nią zanudzę
To szczerze przepraszam
Bo ja nawet słuchać już Siebie nie lubię
Jak ambiwеrtyk
Jest takie pojęcie, którym tłumaczę, to ziomuś
Żе przez dwa dni, to potrafię być Twoją najlepszą mordą
A przez parę dni kolejnych nie odbierać telefonów
Za dużo bodźców, za mało rozmów
Mam w Sobie coś z dawnego skurwysyna
Że pasja, rodzina, sport i dziewczyna
A wewnątrz rozrywa coś, jak Ukraina
I czyja to wina?
Jak ja już od dziecka się czułem, jak Orwell
On szorował kible, a ja szorowałem dworce
Kiedy goniłem za pasją, byle mieć za nią pieniądze
Minęła dekada, od czasów numerów spisanych na kartce
I chciałem, to rzucić rok temu
Na szczęście poznałem Diankę
To gra na emocjach
Pisałem ją wtedy ze szlugiem w mordzie
Dziś trochę starszy, przetyrany w wordzie
Kończę tę płytę, gdy świat toczy wojnę

Czy wybaczy kiedyś Bóg?
Nam te kłamstwa z naszych ust
Milion niespełnionych słów
Nasze plany, te na już
I te plany, co są już
Dawno z terminem ważności
Choć nie miały się nam psuć

Czy wybaczy kiedyś Bóg?
Tamte zdrady, tamten ból
Gdy świat był u naszych stóp
Czasem boi się coś czuć
Czasem lustro, to mój wróg
Czasem uderz we mnie mocniej
Bo ja testuję swój próg
Znałem paru typów
Co za wszelką cenę nie chcieli się zmienić
I po przekraczali jedną granicę za dużo
Żeby koniec-końców skończyć, jak Czeczko Emil
Gloryfikują, dzieciaki ćpanie
Choć nie odróżniają kryształu od mąki
A w necie, co piąty chce dawać świadectwo
Na przekreślonym logo sześćdziesiątki
Życie, to puzzle
Ja się ciągle czuję, jak brakujący element
Życie miałem trudne, ale nie będę się żalił
Nie jestem influencerem
Nie mam czasem siły
Nie mam czasem wiary
Mam tylko pretensje
I żaden bez-gluten, suplement witalny
Czy też medytacja nie sprawi, że mogę więcej
Fajnie, jak wpada Ci siano, są viewsy
Słuchacz zapomni i co wtedy powiesz?
Jest toast, na zdrowie, są życia królowie
A Ty od bomby do bomby
Żyjesz, jak w Kijowie
To taka gra, Twój idol influencer
Był dzisiaj raperem, potem będzie robił filmy
Potem będzie znów kimś innym
A ja się z tym urodziłem, żeby
Kiedy przyjdą bitwy, to zamykać skillem ryj im

Czy wybaczy kiedyś Bóg?
Błędów popełnionych w chuj
Tych rzuconych na wiatr słów
Choć dobre mam serce
Charakter ze stali
Jak za coś przepraszam
To za to, że byłem z Najmanem na gali

Czy wybaczy kiedyś Bóg?
Nam te kłamstwa z naszych ust
Milion niespełnionych słów
Nasze plany, te na już
I te plany, co są już
Dawno z terminem ważności
Choć nie miały się nam psuć

Czy wybaczy kiedyś Bóg?
Tamte zdrady, tamten ból
Gdy świat był u naszych stóp
Czasem boi się coś czuć
Czasem lustro, to mój wróg
Czasem uderz we mnie mocniej
Bo ja testuję swój próg