CORRECTAR LA LETRA

Letra : Głos prosto z ulic

RZP USC, wjeżdżają lubelskie rapy
Słychać kozak bit, płonie chmura, jebać psy
Wpierdalają się do gry, gdzie są kurwa nieproszeni
Wartość moich kieszeni to lepiej zostaw dla mnie
Wjeżdża USC i masz na tracku prawdę
Opisaną w fakty uliczne pakty
Związane z muzyką, która ciągle płynie
Przy dobrej rozkminie, gdzie pęka już Perełka
I oko jest czerwone, powieki są zmęczone
Co widzą dnia każdego szarówe kolejnego
Toczy się życie, tu na lubelskim street'cie
Lublin Bronowice, Lubartów Cicha, życie
Dało mi doświadczenia, pomyślał i docenia
Że pójdę po swoje i biorę to co moje
Jak budzi mnie słuchawa, do załatwienia sprawa
RZP USC dobrych ludzi pozdrawia

Bit, długopis, kajet, jaranie, parę browarków
Przedstawiam swoje zdanie, poważnie bez żartów
To głos prosto z ulic, Lublin-Lubartów
Prawdziwy rap o życiu a nie filmu scenariusz
Na ulicach tajfun, kurewskie tornado
Bez smyczy i kagańców psów znów całe stado
Wy jebane kurwy mogę ruszyć z wami śmiało
Nie musisz mi wierzyć, należy się tym pedałom
Pojebane prawo do łamania go zmusza
Zżera ciekawość jak radzimy se tutaj
Tu gdzie wschodnia Polska, patologia i bieda
Rośnie bezrobocie i przestępczość jak trzeba
Władza nas okrada, gada że będzie dobrze
Obce pazerne ręce położone na Polskę
Niedługo jeszcze będzie podatek za słońce
Wszyscy jadą za miedzę w wierze o życie godne

Małe miasto, węszą psy, co złego to nie my
Znowu wracam do gry, czuję, że czegoś brakuje
Słowa sobie rymuję, bez rapu źle się czuję
Sedno w tym odnajduję na różne życiowe chwile
Zobacz co zrobili, serce osiedla zniszczyli
Kamery postawili, bijcie brawa dla debili
Kiedyś całym życiem piłka, ten obraz przed oczami
Dzisiaj jest renowacja, my na ławce z jointami
Niechciani, nielubiani, palcami wytykani
Bo zły człowiek idzie, jak patrzę no to widzę
Policji nienawidzę jak każdy mój koleżka
Wychowany w tym gronie, ty nie patrz nam na dłonie
Orzeł w koronie, życie w ukochanym kraju
Czy wyjazd za granicę w poszukiwaniu raju
Płonie gram, taki stan, no bo jestem tego fan
Tego rymu, więcej dymu, bez wyroku skurwysynu

Płoną blanty, bażanty przemykają obok w szoku
Dla kurew społecznych jestesmy solą w oku
My piszemy teksty, te zjeby w chuj donosów
Nie szanuję i nie toleruję takich osób
Za młodu nie byłeś buntownikiem i wariatem
To na stare lata pewnie będziesz społeczniakiem
Chwasta przerasta frajerska ambicja
Na murach spruta rura przejebana z nazwiska
Ktoś Chevroleta widział, wydział narkotykowy
Niedziela, spokój cisza, korzystamy z pogody
Nagle czuć smród i dwóch psów się wyłania
Co macie w kiermanach, czas legitymowania
Mówię kurwie, to podła forma represjonowania
Pierdolona pała artykułem się zasłania
Nie ma o czym gadać, tak jak nie ma jarania
Jebać i się nie bać, nie zmieniam tego zdania